o wschodzie słońca
stoję
nad budzącą się Wisłą
strojną w jasnozłotą suknię
utkaną z pierwszych promieni
w koronę z diamentem
wzgórzem Wawelskim
patrzę
na kaczki rozbryzgujące kryształową wodę
mrugają kanonady tęcz
siedzę
za zieloną zasłoną wierzby
wsłuchując się w arię słowiczą
balladę o nadziei
idę
ziewającą jeszcze uliczką
odwzajemniam uśmiech długowłosej kobiety
zamiatającej stary bruk
śmieję się
z naiwnych kropel rosy
chowających się przed ciepłym dotykiem słońca
pod płatkami kwiatów w klombach
na krakowskim rynku
czuję
zapach świeżych bułek
słodki aromat porannej kawy
czuję
zapach historii
ulatujący z obrosłych czasem Sukiennic
ciężar wspomnień minionych
słyszę
dziecinne śmiechy ludzi
którzy dawno przestali być dziećmi
kroki tych
którym nogi odmówiły już posłuszeństwa
i myśli
zapomniane
czuję
radość
...
nagle budzę się
nie tam gdzie chcę
jak kartkę papieru
składam sen wielokrotnie
chowam pod kapelusz
na ciemną godzinę
kiedy cień przetoczy się nade mną
zasnę
stoję
nad budzącą się Wisłą
strojną w jasnozłotą suknię
utkaną z pierwszych promieni
w koronę z diamentem
wzgórzem Wawelskim
patrzę
na kaczki rozbryzgujące kryształową wodę
mrugają kanonady tęcz
siedzę
za zieloną zasłoną wierzby
wsłuchując się w arię słowiczą
balladę o nadziei
idę
ziewającą jeszcze uliczką
odwzajemniam uśmiech długowłosej kobiety
zamiatającej stary bruk
śmieję się
z naiwnych kropel rosy
chowających się przed ciepłym dotykiem słońca
pod płatkami kwiatów w klombach
na krakowskim rynku
czuję
zapach świeżych bułek
słodki aromat porannej kawy
czuję
zapach historii
ulatujący z obrosłych czasem Sukiennic
ciężar wspomnień minionych
słyszę
dziecinne śmiechy ludzi
którzy dawno przestali być dziećmi
kroki tych
którym nogi odmówiły już posłuszeństwa
i myśli
zapomniane
czuję
radość
...
nagle budzę się
nie tam gdzie chcę
jak kartkę papieru
składam sen wielokrotnie
chowam pod kapelusz
na ciemną godzinę
kiedy cień przetoczy się nade mną
zasnę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz