środa, 30 stycznia 2008

PTAKI NOCY


Pozwól by opadły czarne skrzydła śmierci, wyrwij pióra
i zacznij nimi pisać poemat o życiu.
Wszystkim niedoszłym samobójcom i tym, którzy myśleli o ucieczce w śmierć...



Pierwsze promienie księżyca srebrnym światłem
oblały wychudzoną twarz,
szare oczy z żywymi płomieniami bez-nadziei
wpatrzone w mroczne odmęty ucieczki,
w bezsenny sen o wolności...
Drga niepokój w jądrze ciszy.
Zasłony milczenia zsunęły się z okna,
gdy usiadł przy nim czarny ptak...

Chodź! Chodź! Zamknij oczy,
noc zapachem wolności wzywa cię!
Zaśnij, zaśnij słodkim snem,
by nie czuć już nic prócz srebrnego wiatru.
To nie ty, pomylił się świat, pomylił się czas,
nie możesz zostać!
Jesteś ptakiem, wyrosły ci skrzydła
i lecieć musisz, lecieć, lecieć z nami!
Chodź! Zamknij oczy! Leć!

Tak, nie ma innej drogi...

Jesteś ptakiem, ptakiem nocy, lecieć musisz z nami!

Wszystko woła, krzyk tnie powietrze,
czarne skrzydła falują otulając ramiona
i
jeden, cichy szept...

A oni?

Wszystko woła, krzyk tnie powietrze,
czarne skrzydła falują otulając ramiona...

Nie!

Nie odleciał, otworzył okno na Wschód,
pozwolił by opadły czarne skrzydła,
wyrywał pióro po piórze,
pisał poemat o życiu...

sobota, 26 stycznia 2008

Za często tak bywa, za często...


"Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie."


Paulo Coelho
Czarownica z Portobello

środa, 23 stycznia 2008

MILCZENIE


Cisza...
Już z nieba delikatnie prószy sen,
samotność wieczorna w powietrzu unosi się.
Uśpiony świat wypełniło milczenie -
skarb utracony za dnia...

Gdzie jesteś milczenie? Gdzie chowasz się,
gdy na horyzoncie ukaże się pierwszy słoneczny ptak?

Słyszę, ktoś ciągle puka do mych drzwi.
Ten, który pragnie być wysłuchany -
więc słucham...
I ten, który prosi o słowa -
więc usta otwieram i mówię...
Jeszcze ten, który chce uśmiechem podzielić się -
więc uśmiech odwzajemniam...
Albo ten, który chciałby nie kryć łez -
więc zbieram je, przechowuję...

Lecz czy znajdę tego, kto chciałby dzielić ze mną
milczenie?

Cisza...
Przychodzisz z nieba wraz z prószącym snem.
Przychodzisz obleczony w przedziwne milczenie,
wobec którego najgłębsze słowa tracą sens...
Samotność wieczorna rozpływa się - samotność pozorna.
Uśpiony świat wypełniło milczenie -

skarb odzyskany pod nocnym niebem...

wtorek, 22 stycznia 2008

Czarna dziura... Czy na pewno czarna?


- „Wchodzimy w obszar kwantowej grawitacji, tzn. taką dziwaczną rzeczywistość, w której przestrzeń i czas są rozdzielone, przyczyna i skutek - nieokreślone...”? Konio, czego ty szukasz w czarnych dziurach? - zapytałem z pobłażaniem.
- Skoro można szukać dziury w całym, ja szukam całego w dziurze - odparł, wyrywając mi gazetę z ręki.
- Dobra, sam wiesz lepiej - podniosłem ręce w geście poddania się. - Mówią, że jesteś albo szaleńcem albo geniuszem, a jedno drugiego nie wyklucza.
Pamiętam, że wtedy na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek, którego nigdy nie lubiłem, a o którym myślę teraz, iż był w rzeczywistości czymś w rodzaju maski zakładanej na uczucia.
- A ty? Kim jestem dla ciebie?
- Dla mnie jesteś przede wszystkim przyjacielem - szybko wypaliłem, mimo zaskakującego pytania. - I dlatego powiedz mi co się z tobą dzieje. Konrad, co się stało? - chwyciłem go za ramiona, aby nie mógł uciec ze swoim wzrokiem.
- Siadaj - powiedział po chwili, wskazując głową fotel.
Długo mi się przyglądał, jakby wpatrywał się w moją duszę i szukał tam płaszczyzny zrozumienia. To było trudne, ale wytrzymywałem jego spojrzenie. Wiedziałem, że nie mogę okazać słabości jeżeli chcę, by powiedział mi cokolwiek.
- Widziałem człowieka... - zaczął niepewnie. - Widziałem człowieka, który wpadł w czarną dziurę. W rozumieniu metaforycznym.
- Czyli? - ponagliłem.
- Czarnej dziury nie można zobaczyć, ale można poczuć siłę, jaka z niej emanuje. Siłę przyciągania. Zbliżasz się do niej najpierw dobrowolnie, lecz gdy przekroczysz horyzont zdarzeń, czyli granicę, poza którą nic nie może uciec grawitacji czarnej dziury, nie masz już drogi odwrotu. Musisz lecieć dalej, coraz głębiej i głębiej, aż dotkniesz samego środka... - westchnął.
- I co ta znajdę? - zapytałem z ukrytą ciekawością.
- „W środku panuje koniec przestrzeni i czasu, dosłownie - koniec wszystkiego.” Osobliwość. Czyli przestrzeń zamknięta dla naszych zmysłów, rozumu, nawet dla wyobraźni. To wejście w nieznane, dotknięcie tajemnicy... Tajemnicy tak pięknej i radosnej, lecz jednocześnie tak niepojętej, przytłaczającej i ciężkiej. Nie można żyć w osobliwości. Trzeba umrzeć, zaprzeć się siebie, by to ona wypełniła ciebie, twoje wnętrze - zamyślił się. - Wchodzi się z własnej woli, wchodzą ci, którzy najbardziej czują jej przyciągającą moc. Ale droga powrotu nie istnieje. I kiedy wydaje ci się, że spadasz w ciemność, pamiętaj, to tylko złudzenie. Nie możesz okazać wtedy strachu ani słabości, tylko zagłębić się w ową ciemność. Bo na końcu osobliwości istnieje coś jeszcze. Światłość. Wchodząc w czarną dziurę trzeba dojść do samego końca. Trzeba w ciemności odnaleźć światło, a wtedy cały ciężar tajemnicy stanie się najwyższą siłą, a zdumienie mądrością...
- To rzeczywiście niezwykłe... - westchnąłem.
- Nie wchodzi się w czarną dziurę tylko dla siebie - ciągnął - lecz po to, by poznać i ukazać całemu wszechświatu to, co znajduje się w jej wnętrzu. Bo kiedy wszystko się skończy, kiedy nawet osobliwość przestanie istnieć, jedyne, co zostanie i co jest naszą nadzieją znajduje się na samym końcu. W samym środku - uśmiechnął się.
- Pięknie powiedziane - odwzajemniłem uśmiech. - A co stało się z tym człowiekiem?
- Jakim człowiekiem? - spytał zdziwiony.
- Tym, który wpadł w czarną dziurę. Przeszedł przez ciemność i ukazał światu przedziwną światłość?
- Nie wiem, Jerzy, nie wiem. Ale mam nadzieję, że tak się stało.
Zaczęliśmy się śmiać, nie wiadomo z czego tak, jak za dawnych lat. Rozumiałem, że ową światłością jest Bóg, a czarna dziura to symbol naszej osobistej wiary. Począwszy od małej i niestałej aż po mistycyzm. Spierałem się jeszcze potem o fakt, że przecież można się wycofać, z podróży do czarnej dziury można zawrócić. Konrad jednak powtarzał, że z tych największych nie ma powrotu. Nigdy nie pytałem skąd brał swoje poglądy na temat mistycyzmu. I nigdy mu nie powiedziałem, że gdy opowiadał mi o jakimś człowieku, czułem, że mówił o sobie...

poniedziałek, 21 stycznia 2008

W schizofrenicznym śnie?! Nie...




"...Z nurtu tego - to wiedz - że nie ma powrotu.
Objęty tajemniczym pięknem wieczności!

Trwać i trwać. Nie przerywać odlotów

cieniom, t
ylko trwać coraz jaśniej i prościej..."

Jan Paweł II

Wybrzeża pełne ciszy

niedziela, 20 stycznia 2008

POCHYLIŁ SIĘ DUCH MÓJ...

Pochylił się duch mój
nad jednym ze zdumień...

Jak to możliwe? Jak pojąć mam,
że to, co pomyłką wydaje się
owocem najwyższej jest Mądrości?
Samotnością niewypowiedzianą osamotniony,
porwany zostałem przez świata prąd...
Wiem, czas ten nie należy do mnie,
a ja nie należę do niego.

Zapatrzył się duch mój
w głębię jednego ze zdumień...

Tam, gdzie czas mój płynie,
ciemność bardziej jest widoczna
i większy od światłości oddziela ją cień,
a chłód dotkliwy przenika, tnie powietrze.
Ludzie bez twarzy, zamarznięci od wewnątrz
i ludzie piękni, rozniecający ogień do nieba.
Niepokój zwiastujący ukojenie.

Westchnął duch mój,
nad jednym ze zdumień...

Wiem, czas ten nie należy do mnie,
a ja nie należę do niego.
Lecz został mi dany, nie jako rozkaz.
Został dany jako prośba.
Wszystko, co od Niego pochodzi ma sens...
Mam się nagle zatrzymać, odwrócić twarz?
Zaprzeć się siebie, skoro nie ja żyję w sobie?

Uśmiechnął się duch mój,
nad jednym ze zdumień...

Wstał,
zaświecił pochodnię,
poszedł dalej.


sobota, 19 stycznia 2008

Come Back


Po miesiącu pogoni za własnym duchem, bezowocnego łapania myśli, przeznaczeniu na podpałkę stosu prawie pustych kartek i kilkakrotnym zmienieniu pogryzionych pisadeł, nadeszła upragniona wiosna... Nowo wyrosłe kwiaty rozchylają delikatne płatki i niby te same kolory, kształty, a jednak piękniejsze są i droższe. Najpiękniejsze kwiaty rosną wśród topniejącego śniegu...



WCHODZĄC W TAJEMNICĘ


Kimże jesteś mój Panie,
kimże ja jestem,
że otwierasz przede mną własnej Duszy bramy?
Zamiast spalić gniewu ogniem, ukarać za prośbę zuchwałą,
prowadzisz drogą, na którą wstępu nie mam...
Złączyły się w jedno: samotność Twoja i moja,
zlały się głębokie wody wiecznego smutku,
bo podałam Ci dłoń, gdy własną wyciągnąłeś...

Kimże jesteś mój Panie,
kimże ja jestem,
że stąpam z Tobą po jeziorze najwyższych Tajemnic?
Nie ma już odwrotu dla tego, kto dotknie wody nieznanej,
parzącej i tak chłodnej zarazem,
wzburzonej, jednak będąc Twej delikatności dziełem,
ciemności i goryczy otchłanią, która z wnętrza słodyczą światłości tchnie...
Idziemy wśród ciszy, z której wszelkie słowo początek bierze...

Naucz mnie Panie,
płakać tak cicho jak Ty...
Płakać tak, by za zasłoną łez tylko miłość kryła się,
by tam, gdzie spadną wyrastały uśmiechem...

Naucz mnie Panie,
zagłębiać się tak, by nie tonąć już więcej...