sobota, 25 sierpnia 2007

DWAJ PRZYJACIELE

fioletowe drzewo
słodkim cieniem
zasłania znużone oczy
uparte promienie
przebijają się przez zielony dach
słońce długimi rękami sięga
po uciekające wciąż myśli

drzewo wyciągnęło ramiona
nad starym płotem
zmęczone
ciężarem dojrzałych owoców

spadających
na spaloną słońcem drogę

kiedyś zostawiłeś na niej swój ślad
i nie wiedziałeś że tak blisko dom mój
nie wiedziałeś że to ja

znamy się tak dobrze
nie wiedząc nic o sobie
utkani z jednego światła
świat wysłał list gończy za nami
nikt już nie rozumie przyjaźni
ducha

wiem
gdzie teraz jesteś
tam daleko
siedzisz nad stawem
otoczony blaskiem złotych promieni
odbijanych przez pomarszczoną taflę
topisz smutki w ciemnozielonej głębi
nie umiejąc płakać
wzdychasz w rytm wiatru
i szeleszczących listków
poruszonych muśnięciem sierpniowego wiatru

pozwól
pozwól mu by uniósł stare myśli
choć nie wierzysz już
że ktoś drgnie pod ich dotykiem
usłyszy nieme wołanie
suchy płacz
że ktoś zrozumie

wiem
najcięższe są pierwsze rocznice
bólu

tam daleko
nad stawem przy kopalni
obok drewnianej ławeczki
napisałam węglem na ziemi
moje imię

nie jestem snem

tam daleko
za górami
siedzę pod fioletowym drzewem
wiem
rozumiem

wciąż pamiętam




piątek, 24 sierpnia 2007

nullum



Nullum magnum ingenium sine mixtura dementiae fuit.
Nie było wielkiego geniuszu bez domieszki szaleństwa. (Aristoteles)



wtorek, 21 sierpnia 2007

CHWILA BEZ IMIENIA






stajesz na szczycie
przeniknięty głębią ciszy
rozpływasz się w atmosferze
wolności
serce w górę się pnie
za każdym podmuchem
mury
mury się walą
i tyle sił by łatać
dziury
cicho
cicho coraz ciszej
zasypiasz w Panu

wsłuchaj się człowieku
w szept gór i śpiew wiatru
w ten szept i śpiew o Panu
słuchaj i powtarzaj

nie odchodź

niezmieniony








środa, 15 sierpnia 2007

BLASK NOCY


zaśnij
gdziekolwiek jesteś
zaśnij
spokojnie

nie mogę otrzeć twych łez
nie uleczę krwawiących ran
za daleko jesteś
tylko w blasku nocy widzę twą twarz
gdy w krainie snów zabłąkam się

nie powiem że wiem

zaśnij
ja czuwać będę
nie pozwolę zgasnąć gwiazdom
znajdę światło nadziei
odbijane tarczą księżyca

zaśnij
ja będę się modlić
o lepszy świt
o nowy dzień
kiedy wzejdzie słońce prawdy
dzień zwycięstwa

śpij

gdziekolwiek jesteś

cum


Cum tacent, clamant.
Gdy milczą, krzyczą.

OSTATNIE SPOTKANIE


miał wtedy bezgranicznie głębokie
spojrzenie
wzrok który widzę w snach
źrenice zatopione w powodzi smutku
błagające
nie o litość
nie o zemstę

o zrozumienie

to nie oczy
to krwawe brzemię
ból na wylot przeszywający duszę

nie odezwał się
usta ma jeszcze zlepione
idzie dobrze znaną drogą
wchodzi na najwyższy szczyt
lecz nikt go nie widzi
nie mogliśmy zamknąć szlaku

czy opowiem o tym

gdy zagrasz mi na harfie
a teraz muszę pozostawić prawdę

w jaskini moich myśli

Cierpienie czy ból?

... cierpienie... ból... Co je łączy? Czy to na pewno jest to samo?
Temat trudny. Trudny i delikatny, bo należy do grona "tajemnic ludzkiego życia". I dlatego go poruszę...

Cierpienie a ból... To nie to samo. Cierpienie jest zawsze mieszanką: bólu ze smutkiem, bólu z gniewem, bólu ze wstydem, bólu z tęsknotą, bólu z nienawiścią, itd... (oczywiście elementów pojedynczego cierpienia może być więcej). Tak więc ból jest składową cierpienia. Wnioskując, wydaje nam się, że cierpienie jest "gorsze", "boleśniejsze" od samego bólu. Nic bardziej mylnego. Bo w cierpieniu ból schodzi na dalszy plan, jest jakoby "tłem" dla uczuć. Poza tym człowiek nie cierpi w nieskończoność i nie zawsze z taką samą siłą, mówi się: "czas leczy rany". Po cierpieniu pozostaje blizna, po bólu coś innego...

Ból w czystej postaci jest stanem duchowym (tak jak i cierpienie). Psychiczny ból nie jest uczuciem! Powstaje wskutek ciężkiego urazu, można rzec-"porażenia" zadanego przez drugiego człowieka lub grupy ludzi. Trzeba też powiedzieć, że nie każdy może doświadczyć bólu. Człowiek będący w tym specyficznym stanie czuje się „wyssany” i „przygnieciony”. Nie potrafi się np. wypłakać czy wykrzyczeć, ponieważ nie odczuwa żalu ani złości. Jedynie ból. Ciężki, suchy i tępy ból. Nosi go w sobie jak kamień przywiązany do szyi. Niezauważalnie. Bo prawdziwy ból widać tylko w oczach. Czas nie leczy takich ran. Krwawią one nieustannie, czasem słabiej czasem mocniej. Ból zmienia człowieka, musi on się nauczyć z nim żyć. Jeśli znajdzie nadzieję, jeśli znajdzie zrozumienie i na nowo uwierzy ludziom-powstanie ubogacony. Jak diament z popiołów...Człowiek dotknięty czystym bólem jest piękny, ponieważ wybaczył już na początku i nie przeklina winowajców, ale jest mu za nich wstyd. Za nich i za tym, co się wydarzyło. Cierpi przez ludzi, lecz cierpi dla ludzi. A nie raz i za nich.


Trochę to wszystko skomplikowanie brzmi, ale tak to już jest z metafizyką... :)

DROGA NA MOUNT HUMAN


idziesz
nie dotykając ziemi
idziesz
głęboką nocą
wchodzisz
na ośnieżoną górę
nie całkiem sam

przemierzasz drogę
choć wszyscy
w drugą stronę biegną
plując ci w twarz
nie zapomną twego wzroku
oczu głębokich smutkiem

jęczysz
za każdym krokiem
pytasz
co to za ból
rana która nigdy się nie zabliźni

idziesz wciąż
na najwyższy szczyt
bez niczego
by rozhuśtać dzwon
gdy wzejdzie słońce

altissima


Altissima quaeque flumina minimo sono labi.
Najgłębsze rzeki płyną cicho.

"Moje bierzmowanie"...


W kwestii uzupełnienia poprzedniego posta, przytaczam wypowiedź Łukasza.

"Ludzie często mówią, że bierzmowanie jest dojrzałością Chrześcijańską, a jak jest naprawdę? Czy ludzie przystępujący do tego Sakramentu mają Świadomość jego działania, a tym bardziej czy rozumieją istotę i jego sens? Każdy z nas niech zada sobie pytanie. Czym dla mnie jest bierzmowanie?
Postanowiłem porozmawiać z młodzieżą przystępującą do tego Sakramentu, jakie mają zdanie na temat bierzmowania i co mogą otrzymać po jego przyjęciu. Wiele osób nie potrafiło odpowiedzieć na to pytanie, a przecież za ponad miesiąc odbędzie się ta jedyna i niepowtarzalna chwila. Oczywiście znalazła się grupa ludzi odpowiadająca, że Duch Święty na nich zstąpi, lecz to było wszystko z ich wyczerpującej odpowiedzi.
Drugim moim pytaniem było, dlaczego chcą przyjąć ten dar? Tu zdania były podzielone: bo pragnę, bo mama kazała, tak trzeba, a co by ludzie powiedzieli. Jak sami mówią widać w nich przymus lub presję wywieraną przez rodziców, kolegów i nauczycieli, lecz w większości uważam, że to pragnienie i silna wiara jest przewodnikiem w tej decyzji.
Drugą stroną medalu była rozmowa przeprowadzona z już starszą młodzieżą, która jest po bierzmowaniu. Na pytanie, co dał mi ten Sakrament? Ludzie zaczęli się zastanawiać i po chwili zaczęły padać pierwsze odpowiedzi: bierzmowanie nie dało mi nic, druga osoba odpowiedziała, że dało trzecie imię. Jednak jedna osoba wyłamała się i powiedziała, że bierzmowanie pozwoliło jej na zgłębienie wiary, że zbliżyła się do Kościoła i że czuje potrzebę w dalszym realizowaniu swoich planów życiowych z pomocą Boga w postaci Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Uważam, że właśnie tak najprościej wytłumaczyć ten Sakrament, iż pozwala on na pełne i dojrzałe wychowanie w duchu chrześcijańskim, a co najważniejsze propaguje on watrości takie jak wiara, nadzieja i miłość, które pozwalają nam na odkrywanie Boga i życie według Jego zasad. Dlatego zadajmy sobie jeszcze raz pytanie, czym dla mnie jest Bierzmowanie? Na to pytanie niech każdy z nas odpowie sobie sam."
Łukasz


"Z GŁĘBI SERCA" pismo parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bielsku-Białej
nr 9/maj 2007

wtorek, 14 sierpnia 2007

Bierzmowanie...

... "W dzisiejszym świecie obserwujemy prawdziwy kryzys bierzmowania."-powiedział ks. dr Lucjan Bielas (wykładający na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie), podczas jednego ze swoich wykładów.
Trudno nie zgodzić się z tym zdaniem. Dla wielu młodych ludzi bierzmowanie staje się "uroczystym pożegnaniem z Kościołem". I nawet się z tym nie kryją... Smutne jest podejście młodzieży do tego sakramentu, ale równie smutne jest samo przygotowanie do niego... Niestety, coraz częściej opiera się ono jedynie na zdaniu 200 pytań, zdaniu patrona oraz na nauce śpiewu i poprawnego wychodzenia z ławek... (w niewielkim uproszczeniu). To co powinno być na końcu-jest na początku, a to co powinno być na początku...-nieistnieje. To coś, czyli przygotowanie duchowe. Uwnioślenie. Przeżycie. Zrozumienie. Zagłębienie. A największym dla mnie absurdem jest to, że przygotowując do SAKRAMENTU DUCHA ŚWIĘTEGO nie mówi się nic o DUCHU ŚWIĘTYM...

Kto rozumie o czym mówię, proszę niech zostawi ślad. Poszukuję takich osób. W ciągu 2 lat, znalazłam ich aż dwie...

MOJE BIERZMOWANIE


Bez serc, bez myśli,
ludzie posągi,
świat rzeźbiony z kamienia.
Flagą papier i atrament,
hymnem głuchy odgłos stali,
celem puste piękno.

Bez słów, bez uczuć.
Zaprogramowani.
I gdy rozległ się dźwięk trąb,
nie słyszeli.
Nie znali muzyki.
Gdy pytanie zadawano
nie odpowiedzieli.
Nie umieli mówić.
Gdy stał ze Swymi promieniami,
nie rozpoznali Go.
Nie wiedzieli Kim jest?

Bez radości.
Kamień na kamieniu.
Zabrakło dobrego rzeźbiarza.
A On?
Wciąż pukał.
Ciche łzy spadały na posadzkę.
Tak cicho nikt nie umie płakać.
I ci smutni aniołowie,
przerażeni,
na klęczkach zbierali łzy...

Wśród morza obojętności,
z jasną pochodnią
przez bagno kroczysz człowiecze,
z krwawiącą raną.
Szukasz zrozumienia dla prawdy...

damnat


Damnat quod non intelligunt.
Potępiają to, czego nie rozumieją.

SEN O KRAKOWIE




o wschodzie słońca
stoję
nad budzącą się Wisłą
strojną w jasnozłotą suknię
utkaną z pierwszych promieni
w koronę z diamentem
wzgórzem Wawelskim

patrzę
na kaczki rozbryzgujące kryształową wodę
mrugają kanonady tęcz

siedzę
za zieloną zasłoną wierzby
wsłuchując się w arię słowiczą
balladę o nadziei

idę
ziewającą jeszcze uliczką
odwzajemniam uśmiech długowłosej kobiety
zamiatającej stary bruk

śmieję się
z naiwnych kropel rosy
chowających się przed ciepłym dotykiem słońca
pod płatkami kwiatów w klombach
na krakowskim rynku

czuję
zapach świeżych bułek
słodki aromat porannej kawy

czuję
zapach historii
ulatujący z obrosłych czasem Sukiennic
ciężar wspomnień minionych

słyszę
dziecinne śmiechy ludzi
którzy dawno przestali być dziećmi
kroki tych
którym nogi odmówiły już posłuszeństwa
i myśli
zapomniane

czuję
radość

...

nagle budzę się
nie tam gdzie chcę

jak kartkę papieru
składam sen wielokrotnie
chowam pod kapelusz
na ciemną godzinę

kiedy cień przetoczy się nade mną

zasnę



czwartek, 9 sierpnia 2007

veritas


Veritas odium parit, obsequium amicos.
Prawda rodzi nienawiść, ustępliwość przyjaciół. (Terencjusz)

wtorek, 7 sierpnia 2007

DEUS ABSCONDITUS



Czy można kogoś tak kochać,
bezszelestnie przy nim trwać?
Mieszkać w innej przestrzeni,
za białymi wrotami,
zamkniętymi dla ziemi...
A my, naiwni,
próbujemy coś zobaczyć przez dziurkę od klucza.
Zbyt szeroko otwarte oczy są ślepe.
Nie jesteśmy nikłą materią,
posiadamy cząstkę Twej przestrzeni.
Znamy chwilę wieczności,
gdy codziennie zawiązujesz nam oczy
i uchylasz Swoje okno...
Gdybyśmy Cię ujrzeli,
nie moglibyśmy się już odwrócić.
Lecz dałeś nam wolność
i nie złamiesz obietnicy.
Nawet, gdy depczemy Twoje łzy
biegnące za tymi, którzy wrócić już nie chcą...

TEORIA BEZWZGLĘDNOŚCI


Śmiejesz się
widzisz
świat zbudowany ze
względności
miasto względności
względny spokój
względna biel
względne szczęście
względne słowa
względne czyny
względny sens
względne życie
względny człowiek
nawet

krzyk
wśród względnej atmosfery
spadasz
naprawdę utkany jesteś z
bezwzględności
nie zrozumiesz
jeśli nie odszukasz
źródła

śmiejesz się
znalazłeś

Wierzyć... Nie wierzyć...



... jak to właściwie jest? Często mówimy o człowieku, że jest wierzący albo niewierzący, wierzy albo niewierzy... Czy rzeczywiście ten podział jest taki prosty: tak lub nie?

Zastanównmy się przez chwilę, ilu mamy na świecie ateistów... Odpowiedź brzmi...zero! Nie ma na świecie człowieka, który absolutnie nie wierzy w moc pozaziemską. Nie ma na świecie prawdziwych niewierzących. Człowiek po prostu ma to wpisane w swoją naturę, że poszukuje, tłumaczy sobie wiele rzeczy i chce wierzyć w jakiś absolut, moc bezwzględną, siłę pozamaterialną, która kieruje światem i naszym losem. Chce wierzyć w to, że nic nie dzieje się bez przyczyny, że wszystko ma jakiś sens, którego czasem nie dostrzegamy. Każdy człowiek poszukuje na swój sposób Boga, a dowodem na to jest choćby mnogość i róznorodność religii, wierzeń, zwyczajów, powstających przez setki lat...

Bóg, stwarzając człowieka, zapisał w jego duszy pragnienie poszukiwania i poznawania Go... Czy ta wielkość i głębokość istoty ludzkiej nie jest piękna?

poniedziałek, 6 sierpnia 2007

SEN


nocą ciemną
otwieram oczy
pośród głębokiej ciszy
słucham
jak przyszły dzień
puka
nie czeka
drzwi zawsze otwarte
choć nigdy nie przekręciłam klucza

widzę
wyraźny obraz
o zamazanym sensie
wyżyna symboliki
obraz koloryzowany
nieznanymi odcieniami
i najpiękniejszy dźwięk

widzę
prawdziwe twarze
słowa utkane z prawdy
głęboko ukrytej

widzę
burzowe chmury
wiszące nad głową przyjaciela
i ciemny miecz
w niego wymierzony

budzę się
i nie mam pewności
czy kolejny dzień
nie będzie moim
snem

Sny...

... w kwestii wyjaśnienia tej delikatnej kwestii posłużę się fragmentem mojej powieści fantasy (jest w trakcie pisania :))


[...]
-Twój sen dał mi nadzieję i pewność. Nawet jeżeli nie będzie go w Diamentowym Królestwie, z pewnością będą tam wiedzieli, gdzie przebywa aktualnie.
-Erdomienie, jesteś wszak mędrcem. Czy racjonalnie jest opierać się jedynie na śnie?
-Racjonalnie-nie, ale mądrze-tak – uśmiechnął się, widząc zdziwioną minę przyjaciela. – Widzisz, książę, ze snami sprawa ma się tak: jedne są tylko wymysłem naszej wyobraźni i tworem naszej podświadomości, czyli po prostu marzeniem sennym. One absolutnie niczego nie znaczą i nie należy przykładać do nich większej wagi. Drugie zaś, są snami zsyłanymi dzięki łasce Wielkiego Ducha, ku pożytkowi danemu elfowi lub całej społeczności. One zawsze coś znaczą. Mogą mówić o przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości. Są zazwyczaj przedstawione w sensie symbolicznym, dlatego trudno nieraz je zrozumieć. Takie sny to wielki dar, dany nielicznym – mędrzec zrobił efektowną pauzę. – Wracając do twego pytania, nie należy ślepo kierować się żadnym snem. Potrzebna jest odpowiednia dedukcja oraz chwila zastanowienia się.
[...]
-Mówiłeś, że każdy zesłany sen trzeba przemyśleć.
-Prawda, powiedziałem tak.
-Lecz twoja „odpowiednia dedukcja oraz chwila zastanowienia się” nad moim snem trwała raptem parę sekund...
Mędrzec westchnął, po czym roześmiał się serdecznie.
-Masz rację, mój bystry książę. Ale nawet nie wiesz, jakie myśli potrafią być szybkie... – zamyślił się.


Podsumowując, istnieją tylko dwa rodzaje snów: bezpośrednie (będące tworem naszego mózgu i absolutnie nic nie znaczące) oraz pośrednie (czyli zsyłane przez moce pozaziemskie, zarówno dobre jak i złe-to zależy od stanu duszy i jej otwartości). A cała sztuka polega na ich rozróżnianiu...
Taka jest moja teoria i myślę, że nie odkryłam niczego nowego... :)

JESTEM WĘDROWCEM Z OBRAZU FRIEDRICHA...


Jestem wędrowcem z obrazu Friedricha
nie ma mnie teraz dla ciebie
dla twojej płaszczyzny

stoję wywyższony ponad własną miarę
znieruchomiały
to nie góry mnie przygniotły
nie rozumiesz czemu na lasce się opieram
w dali jedynie mgłę dostrzegasz
a przede mną mgła się rozstąpiła
ukazując skrawek łąki
przedsionek tajemnicy

zostałem na skale
na zawsze
stąpam z tobą po płaszczyźnie
lecz stoję w innym wymiarze
i stać tam będę

dopóki nie usłyszę swego imienia
dopóki nie zrobię kroku naprzód

Śmierć...

... kiedy myślę o śmierci, zawsze mam przed oczami obraz wschodzącego słońca... Dlaczego? Hmm... nie wiem... może dlatego, że nie jest ona końcem, lecz początkiem? Ludzie boją się śmierci, boją się myśli o niej. Obawiają się jej samej i tego, co odnajdą po drugiej stronie... A owo "coś" istnieje i możemy to stwierdzić nie tylko za pomocą wiary, ale również opierając się na masie dowodów na temat życia pozagrobowego.

Śmierć nie jest końcem. Śmierć jest zakończeniem pewnego etapu. Śmierć jest jedynie przejściem... Człowiek oddaje ostatnie tchnienie, na krótką chwilę zapada ciemność, a potem dusza odłączona od ciała unosi się ku górze, otoczona jest jasnozłotą światłością, która ją przenika. Znika niewidzialna zasłona: świat, w którym żyła jest teraz szary, ciemny i niedoskonały. Wchodzi na świetlistą drogę, widzi tysiące nowych barw i zbliżające się cudowne, wielkie, białe światło. Myśli i odczuwa. Człowiek nie traci własnej osobowości, ponieważ to właśnie dusza jest jej źródłem. Ma on świadomość, że przeszedł przez śmierć, widzi iż nadal posiada ciało, lecz odmienione. Uwielbione. Czuje ogromną radość, w środku co raz bardziej wypełnia ją miłość i niezdolna jest już do jakiegokolwiek zła... Taka jest dusza niepotępiona, która złożyła nadzieję w Bogu i będzie mieć udział w Jego chwale, która wejdzie, od razu lub po oczyszczeniu, do Jego Królestwa, obleczonego w światło i w miłość, gdzie nie będzie już ani zła ani cierpienia ani smutku...

Śmierć jest tylko przejściem... "niczego we mnie nie skończy"...

Moja rada: żyj pięknie i ufaj, a śmierć przestanie być tajemnicą. Bo kto nie potrafi żyć, ten umarł już za życia.

piątek, 3 sierpnia 2007

OBUDŹ SIĘ!


obudź się
nastał nowy dzień
noc ustąpiła
słońce nadziei zabłysło
atakujemy szczyt
droga już wolna
wrota stoją otworem
koniec podtrzymywania ognia
czas zapalić pochodnię
na Górze Tabor
wreszcie wzejdzie słońce prawdy
obudź się
nadszedł czas
wybiła godzina
harfa wydaje dźwięk
wchodzimy na szczyt