sobota, 26 stycznia 2008

Za często tak bywa, za często...


"Udaję radość, której we mnie nie ma, ukrywam smutek, żeby nie martwić tych, którzy mnie kochają i troszczą się o mnie. Niedawno myślałam o samobójstwie. Nocą, przed zaśnięciem, odbywam ze sobą długie rozmowy, staram się odegnać złe myśli, bo byłaby to niewdzięczność wobec wszystkich, ucieczka, jeszcze jedna tragedia na tym i tak już pełnym nieszczęść świecie."


Paulo Coelho
Czarownica z Portobello

4 komentarze:

Ikar pisze...

Hm... np. człowiek po dwóch samobójstwach rozmyślając nad trzecim szybko przechodzi do czynów. Znałem taką osobę. Wydaje mu się, że to on jest największym nieszczęściem świata. Cała reszta ogółu go nie interesuje.

Grzegorz Raźny pisze...

Egocentryzm prowadzi do izolacji. Izolacja prowadzi do koncentracji myśli wokół siebie, czyli do egocentryzmu. Błędne koło. Jakie jest wyjście? Może potrzeba impulsu, który zatrzyma cały ten proces. Czy człowiek sam jest w stanie z tego wyjść? Czy to nie jest przypadek kogoś, kto próbuje się sam za włosy wyciągnąć z bagna?

Tu trzeba interwencji największej z sił. Miłości.

Henki pisze...

Różne są rodzaje samobójstw i różni są samobójcy. To prawda, że w ostatnim etapie nic i nikt go nie obchodzi. Ale do tego stanu trzeba jakoś dojść, co więc powoduje, że człowiek wpada w "błędne koło"? Czy może sam sobie poradzić? Nie.
Potrzeba interwencji "z góry", lecz potrzeba także interwencji "z dołu". Takim ludziom trzeba pomóc i dać drugą szansę.
Lecz jak rozpoznać samobójcę, nazwijmy to na wczesnym etapie, skoro maskuje on swój stan ducha?

Grzegorz Raźny pisze...

No właśnie. Może się da, a może się nie da. Na siłę nikogo nie uratujemy. Osoba musi chcieć być uratowana, a co za tym idzie, musi się otworzyć na pomoc z dołu. Otworzyć na miłość. Otworzyć na Boga.