wtorek, 22 stycznia 2008

Czarna dziura... Czy na pewno czarna?


- „Wchodzimy w obszar kwantowej grawitacji, tzn. taką dziwaczną rzeczywistość, w której przestrzeń i czas są rozdzielone, przyczyna i skutek - nieokreślone...”? Konio, czego ty szukasz w czarnych dziurach? - zapytałem z pobłażaniem.
- Skoro można szukać dziury w całym, ja szukam całego w dziurze - odparł, wyrywając mi gazetę z ręki.
- Dobra, sam wiesz lepiej - podniosłem ręce w geście poddania się. - Mówią, że jesteś albo szaleńcem albo geniuszem, a jedno drugiego nie wyklucza.
Pamiętam, że wtedy na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek, którego nigdy nie lubiłem, a o którym myślę teraz, iż był w rzeczywistości czymś w rodzaju maski zakładanej na uczucia.
- A ty? Kim jestem dla ciebie?
- Dla mnie jesteś przede wszystkim przyjacielem - szybko wypaliłem, mimo zaskakującego pytania. - I dlatego powiedz mi co się z tobą dzieje. Konrad, co się stało? - chwyciłem go za ramiona, aby nie mógł uciec ze swoim wzrokiem.
- Siadaj - powiedział po chwili, wskazując głową fotel.
Długo mi się przyglądał, jakby wpatrywał się w moją duszę i szukał tam płaszczyzny zrozumienia. To było trudne, ale wytrzymywałem jego spojrzenie. Wiedziałem, że nie mogę okazać słabości jeżeli chcę, by powiedział mi cokolwiek.
- Widziałem człowieka... - zaczął niepewnie. - Widziałem człowieka, który wpadł w czarną dziurę. W rozumieniu metaforycznym.
- Czyli? - ponagliłem.
- Czarnej dziury nie można zobaczyć, ale można poczuć siłę, jaka z niej emanuje. Siłę przyciągania. Zbliżasz się do niej najpierw dobrowolnie, lecz gdy przekroczysz horyzont zdarzeń, czyli granicę, poza którą nic nie może uciec grawitacji czarnej dziury, nie masz już drogi odwrotu. Musisz lecieć dalej, coraz głębiej i głębiej, aż dotkniesz samego środka... - westchnął.
- I co ta znajdę? - zapytałem z ukrytą ciekawością.
- „W środku panuje koniec przestrzeni i czasu, dosłownie - koniec wszystkiego.” Osobliwość. Czyli przestrzeń zamknięta dla naszych zmysłów, rozumu, nawet dla wyobraźni. To wejście w nieznane, dotknięcie tajemnicy... Tajemnicy tak pięknej i radosnej, lecz jednocześnie tak niepojętej, przytłaczającej i ciężkiej. Nie można żyć w osobliwości. Trzeba umrzeć, zaprzeć się siebie, by to ona wypełniła ciebie, twoje wnętrze - zamyślił się. - Wchodzi się z własnej woli, wchodzą ci, którzy najbardziej czują jej przyciągającą moc. Ale droga powrotu nie istnieje. I kiedy wydaje ci się, że spadasz w ciemność, pamiętaj, to tylko złudzenie. Nie możesz okazać wtedy strachu ani słabości, tylko zagłębić się w ową ciemność. Bo na końcu osobliwości istnieje coś jeszcze. Światłość. Wchodząc w czarną dziurę trzeba dojść do samego końca. Trzeba w ciemności odnaleźć światło, a wtedy cały ciężar tajemnicy stanie się najwyższą siłą, a zdumienie mądrością...
- To rzeczywiście niezwykłe... - westchnąłem.
- Nie wchodzi się w czarną dziurę tylko dla siebie - ciągnął - lecz po to, by poznać i ukazać całemu wszechświatu to, co znajduje się w jej wnętrzu. Bo kiedy wszystko się skończy, kiedy nawet osobliwość przestanie istnieć, jedyne, co zostanie i co jest naszą nadzieją znajduje się na samym końcu. W samym środku - uśmiechnął się.
- Pięknie powiedziane - odwzajemniłem uśmiech. - A co stało się z tym człowiekiem?
- Jakim człowiekiem? - spytał zdziwiony.
- Tym, który wpadł w czarną dziurę. Przeszedł przez ciemność i ukazał światu przedziwną światłość?
- Nie wiem, Jerzy, nie wiem. Ale mam nadzieję, że tak się stało.
Zaczęliśmy się śmiać, nie wiadomo z czego tak, jak za dawnych lat. Rozumiałem, że ową światłością jest Bóg, a czarna dziura to symbol naszej osobistej wiary. Począwszy od małej i niestałej aż po mistycyzm. Spierałem się jeszcze potem o fakt, że przecież można się wycofać, z podróży do czarnej dziury można zawrócić. Konrad jednak powtarzał, że z tych największych nie ma powrotu. Nigdy nie pytałem skąd brał swoje poglądy na temat mistycyzmu. I nigdy mu nie powiedziałem, że gdy opowiadał mi o jakimś człowieku, czułem, że mówił o sobie...

Brak komentarzy: