piątek, 22 sierpnia 2008

BLIŻEJ NIEBA

Blask dni spokojnych jak sen urwał się,
jak ptak słoneczny horyzontu przeszył granicę

i co mi zostało - noc, pustka i chłód,

a myślałam, że go znam, że potrafię narysować ból.


Którejś nocy w piekle zostawiłeś Panie mnie,

lecz to nie był koniec, nie był to koniec, nie,

życie płynęło, świat dalej kręcił się,

a w moje serce wedrzeć chciała się śmierć.


Bo piekło to nie żar, strachu i jęku hymn,

piekło to pustynia, pustynia lodu i wiecznej ciszy,

świat, w którym jak słońce za chmury schowałeś się

i nie umiem, nie mogę znów odnaleźć Cię.


Samotność jak nóż, duszę na kawałki tnie,

gdzie Ciebie nie ma, tam wszystko kończy się,

lecz tak być musi, tej drogi smak muszę znać,

a u jej bramy czekasz w blasku wschodzących gwiazd.


Bliżej nieba będę, gdy za rękę znów weźmiesz mnie,

kiedy za plecami zostaną martwe piaski pustyni.

Cóż z tego, że w wyobraźni inny jawił się świat,

cóż z tego, że ta droga łatwiejszą wydawała się?

Słowa nie cofnę, nie zmienię, zawrócić nie chcę,

nawet gdy po gruzach szczęścia przyjdzie iść,

nawet gdy świat zbolały na barkach serca trzeba będzie nieść...

Brak komentarzy: