wtorek, 16 października 2007

CAŁY TY




Widzę.
Machasz do mnie ze szczytu góry,
celu wszystkiego.
Pamiętam.
Byłeś strasznie uparty.
Deszcz wciąż padał,
ale ty nie chciałeś
nosić parasola.
Mówiłeś, że musisz
mieć wolne ręce,
dla nich.
Lecz On nie pozwolił,
byś tak mocno moknął,
pelerynę zarzucił na ciebie.
I tak miałeś mokrą głowę,
bo ściągałeś kaptur
by lepiej słyszeć.
Cały ty.
Czekasz teraz na następnych.
Przyjdą.
Wiem.
Może niewielu,
ale prawdziwych.

Brak komentarzy: