którejś nocy wyrosłaś nagle
bez słońca i wody zakwitłaś kolorami tęczy
byłaś jak cud radosny pośród otchłani rozpaczy
jak najpiękniejszy kwiat w ogrodzie mej duszy
pozwoliłam ci rosnąć
zapuścić korzenie w najskrytszą głębię
miałaś wszystko
słoneczną radość
gwieździstą nadzieję
chłodną rosę z nocnych łez
i żywy deszcz z głębin myśli
w moim ogrodzie
byłaś królowa piękna
nosiłaś koronę z mojego życia
więc powiedz mój kwiecie
dlaczego usychasz
dlaczego umierasz
poezjo
3 komentarze:
Czasem coś musi spalić się na popiół, by mogło wzrastać, ciszyć i kwitnąć od początku :)
pozdrawiam
Mam wrażenie, że im więcej piszesz o usychaniu Twojej poezji, tym pełniejsza i piękniejsza ona jest. Czy śmierć również nie potęguje piękna życia?
Tak, potęguje... I właśnie to, wydawałoby się paradoksalne zjawisko, pozwala z nadzieją przejść przez śmierć i wyjść naprzeciw życiu.
Prześlij komentarz