sobota, 9 lutego 2008

Poetyckie dna...

Czyli coś o poecie i poezji, czego nie przeczyta się w żadnym utworze...


Kiedy poeta bardzo pragnie stworzyć wiersz, a nie ma pojęcia o czym mógłby napisać - osiąga pierwsze poetyckie dno. Cierpi na brak pomysłów. Mówiąc obrazowo, chodzi po niezbyt głębokim i dosyć twardym podłożu, od którego z łatwością może się odbić... Wystarczy tylko poszukać i poczekać na pomysł, który prędzej czy później powraca, a cały problem znika szybko i właściwie niewiadmo kiedy - przy czym jest w zasadzie tak naturalny w życiu poety, jak sen w życiu człowieka...

Drugim dnem jest nieodłączny kryzys w życiu każdego poety, czyli brak natchnienia. W porównaniu do pierwszego, to podłoże jest bardziej grząskie i przejściu po nim towarzyszą silniejsze emocje (bezsilność, zniecierpliwienie, często gniew). Okupowane wysiłkiem próby odbicia się od niepewnego dna, kończą się krótkotrwałym wzlotem i ponownym upadkiem... Mimo wszystko trzeba iść cierpliwie i ostrożnie naprzód, aż pod dnem znajdzie się trwałe i mocne prapodłoże, z którego bezpiecznie można się odbić.

Trzecie dno osiąga poeta, gdy w poezji zaczyna brakować poezji... Kiedy jego poezja nagle zatraca swoją istotę... Pisząc wiersze poeta odczuwa przede wszystkim radość z tworzenia, satysfakcję i spełnienie w tym, co robi. Lecz owa radość i zadowolenie mogą zniknąć i w pewnym momencie odczuwa się tylko zmęczenie. Każde napisane słowo staje się coraz cięższe, wydobywane z wysiłkiem, wersy stają się bezkształtne i zlewają się ze sobą w ogólnym znużeniu. Poezja zaczyna męczyć poetę. Ta sama poezja, która wypełnia jego życie i która jest jego nieodłączną częścią - zaczyna ciążyć coraz bardziej. Paradoksalnie najbardziej męczy poetę nie samo pisanie, lecz świadomość, że doszedł do stanu, w którym poezja może męczyć, a widząc, iż traci część siebie, zaczyna czuć, że umiera...
Czy pod tym wyjątkowo grząskim i ciemnym dnem znajduje się inne podłoże? Czy poeta zdąży go dotknąć i się od niego odbić, zanim się udusi?
Tego jeszcze nie wiem... Nie wiem czy zobaczę jeszcze słońce...

9 komentarzy:

Ikar pisze...

Potrzeba niezwykłej siły, by wyprowadzić siebie z jakiegokolwiek poetyckiego dnia. Bardzo trafnie zobrazowałaś to wszystko... i pomogłaś mi utrwalić się w przekonaiu, że poetą może kiedyś zostanę, skoro często odczuwam to samo, co poeci? Chociaż... czasami przychodzi myśl, że może nie warto patrzeć oczami poety, może to kiedyś zakosztuje zbyt wiele?

Henki pisze...

Można powiedzieć, że nieraz kosztuje to zbyt wiele... I z kryzysem trzeba poradzić sobie samemu, nie ma na to żadnych lekarstw ani terapii. Nie ma dobrych rad, bo to artysta zna najlepiej swój artyzm i jego naturę.

Świat zna sztukę tylko z jednej strony, od zewnątrz. Patrzy i podziwia efekt końcowy, czyli dzieło i na tej podstawie ocenia artystę i jego talent. Nikt nie zastanawia się nad tym, czym to dzieło jest okupowane i co artysta przeżywa siedząc przed białą kartką czy płótnem...

Czy warto się męczyć? Wszak tworzenie to nie tylko ból i spadanie w niemożność. Prawdziwa sztuka jest piękna, a prawdziwe piękno jest głębokie, a to oznacza, że na jego dnie panuje ciemność. Piękno jest wartościowe, kiedy kosztuje, kiedy poeta z ciemności własnego wnętrza wydobywa promienie słońca, by oświetlić drogę innym...

Grzegorz Raźny pisze...

Zastanawia mnie, czy poeta musi pisać? Kryzys twórczości nie musi być kryzysem poety. Nie ma chyba poety, którego cała twórczość trzyma ten sam poziom. Podczas, gdy poziom twórczości jest krzywą sinusoidalną, to poziom duszy jest rosnącą parabolą. Czy na tej płaszczyźnie można mówić o poetyckim dnie? Twórczość wróci z czasem.

Henki pisze...

Krzywe i wykresy są zbyt wielkim uproszczeniem. Jeśli już chcemy myśleć matematycznie, to musimy zajrzeć do dziedziny przestrzennej jaką jest stereometria. Twórczość nie jest bryłą prostą ani prawidłową, zmienia swój kształt i kąty wewnętrzne, dlatego rożnie odbija się w niej dźwięk i różnie załamuje światło płynące z duszy.

Nie miałam na myśli kryzysu twórczości w sensie kryzysu pisania, tylko kryzysu twórczości wewnętrznej - duszy poety. Nie chodzi o niemożność tworzenia, tylko o zatracanie jego sensu. Kryzys twórczości jest kryzysem poety, bo sztuka jest częścią artysty i jeśli ją zaczyna tracić to traci również coś z siebie.

Grzegorz Raźny pisze...

Wykresy są uproszczeniem, ale słowa również są uproszczeniem rzeczywistości. Całość jest tak nieogarniona, że człowiek w jakiś sposób ją musi upraszczać. Najlepiej, żeby miał świadomość, że upraszcza.

Co do duszy artysty, to nigdy nie sądziłem, że może upaść. Zawsze myślałem, że jest nieśmiertelna. Cóż. Nie jestem artystą i nie wiem jak to się odbywa. Muszę nad tym trochę pomyśleć.

Bardzo podoba mi się metafora: "kiedy poeta z ciemności własnego wnętrza wydobywa promienie słońca, by oświetlić drogę innym".

Henki pisze...

Może upaść, ale niekoniecznie umrzeć... Myślę, że mimo wszystko artystą pozostaje się do końca życia, ale zdarza się tak, że z takich czy innych powodów spada się na dno i już się z niego nie odbija. Wtedy pozostaje się cieniem artysty... Cień to odbicie kształtu, ale to jedynie cień...

Grzegorz Raźny pisze...

Ale jednak sztuka dalej tkwi w artyście. Choć jest tylko cieniem. Może istnieje sposób, żeby znów światło rozjaśniło ciemność wewnętrzną?

Henki pisze...

Myślę, że istnieje. Albo powiem lepiej: mam nadzieję, że istnieje. To byłoby zbyt smutne, gdyby pod dnem nie było trwałego podłoża. Trzeba "trwać w szukaniu, bo człowiek, który nie szuka, traci cel." - jak powiedziałeś. A któregoś dnia, niewiadomo jak, słońce zabłyśnie z nową siłą.
Tylko zastanawia mnie to, czy oczy przyzwyczajone do ciemności nie oślepną i zobaczą światłość...

Grzegorz Raźny pisze...

Miło, że mnie cytujesz. Faktycznie, trzeba szukać, a więc pewnie cel istnieje. Jednak podobnie jak Frodo, który wróciwszy do Shire stwierdził, że uratował je, ale już nie dla siebie.